Wybitne dzieło. Zdesakralizowana, naturalistyczna, pełna cichej grozy i niewidocznego obłędu wędrówka po obozie koncentracyjnym. Reżyser nie zaprosił widzów na pokaz tego filmu ale od samego początku uczynił oglądających bezpośrednimi świadkami tego misterium dwóch dób. Widz razem, ramię w ramię z Saulem miota się po tej okrutnej ale zdesakralizowanej, technokratycznej fabryce zwłok. W opętańczym pośpiechu przebiega przez piwnice krematoriów, szatnie komór gazowych, sale medyczne, miejsca kaźni czy palenia zwłok. A wszystko to dzieje się jakby w czasie rzeczywistym - bez dodatkowych dalekich ujęć, przerw czy innych wątków.
W tym obrazie mało jest słów ale nie brakuje dźwięków. A w wielu momentach cisza brzmi dobitniej niż krzyk. Sonderkommando to nieruchome, coraz bardziej wyzute z normalnych odczuć twarze. Gwałtowne ale krótkie reakcje dzikich zwierząt. Poczucie zapomnienia poprzednich żyć. Wykwalifikowanie w nowym fachu. Przekształcenie dawnych ludzi w obozowe roboty wyspecjalizowane w obsłudze przemysłu śmierci.
"Saul fia" to obraz kompletny. Perfekcyjny pod względem zarówno wizualnym jak i dźwiękowym. Film, który nie pozwala na wzięcie oddechu. Kreacje aktorskie pełnią tu w pewnym sensie rolę służebną ale dzięki temu minimalistycznemu podejściu właściwie wszystkie role stają się unikalne i wartościowe. A fakt, że autorem tego dzieła jest debiutant należy uznać za coś na kształt filmowego cudu, a może po prostu objawienia..
Zachęciłeś mnie bardzo tym opisem, czekam z niecierpliwością na polską premierę!
To za daleko! :) Postaram się go sprowadzić na dyskusyjny klub filmowy w moim mieście Skoczowie ale coś czuje, że jeszcze trochę poczekam... Mimo to dzięki za informacje! :-)
"Technokratyczna fabryka zwłok" to najbardziej idiotyczny zlepek wyrazów, jaki przeczytałem w tym roku. Filmwebowcy pozujący na erudytów są dla mnie źródłem nieustającego ubawu, już od kilkunastu lat.
Z zaskoczeniem przeczytałem Twój post, ponieważ wynika z niego, że najzwyczajniej na świecie nie zrozumiałeś jednego z głównych przekazów filmu. Czyli wizji reżysera, który chciał jak najmocniej wyrazić odhumanizowanie obozów koncentracyjnych poprzez wyeksponowanie ich fabrycznego, "przemysłowego" charakteru.
Natomiast prawdziwym kuriozum jest to, że poprzez taki post de facto informujesz wszystkich publicznie o własnym niezrozumieniu filmu. Rozumiem jeszcze problemy z interpretacją ponieważ na FW jest to powszechne ale ignorancja przekształcająca się w arogancję?! (inni są dla Ciebie źródłem nieustającego ubawu (sic!) , od kilkunastu lat (sic!) )
Niezwykłe..niezwykłe..
Widzę, że mój komentarz był zbyt trudny, więc napiszę jak debilowi: czy wiesz, co znaczy słowo "technokratyczny"?
Rozumiem, że słowo użyte niezbyt fortunnie, ale oprócz niego jest jeszcze sporo innych i to dosyć sensownych - a to jednak istotniejsze.
Varshewer, za to Twoja wypowiedź jest najbardziej niepotrzebnym zlepkiem wyrazów, jaki widziałam. Filmwebowcy pozujący na najmądrzejszych są dla mnie źródłem nieustającego współczucia, jakie względem nich czuję.
Kolejna wariacja na temat holokaustu, nie wiem czy to źle czy dobrze ale węgierski reżyser doskonale wyczuł "zapotrzebowanie rynku" bo Istniejące obecnie tendencje dążące do skłócenia wyszehradu mogą otworzyć mu drzwi do światowej kariery. Weźmy poprawkę na to, że dialektyka krytyki filmowej w rodzaju "desakralizowana, naturalistyczna, pełna cichej grozy i niewidocznego obłędu wędrówka" czy "uruchamiająca skryte w głębi duszy, okruchy empatii i ludzkiego dobra" są dla większości odbiorców dzisiejszej kultury pustą retoryką. Czekać tylko aż protesty w stylu "Węgrzy zakłamując historię plują w twarz polskiemu patriocie" znów dadzą wyraz naszej narodowej histerii. Nie próbuje być obrońcą tego stylu bo dramat jednostki w obliczu nieprzejednanych okrucieństw otaczającego świata, egzystencjalne rozterki uwikłanego w życie bohatera wpisują się w typ mojej wrażliwości i oglądu rzeczywistości ale w tym wypadku należałoby przejść z poziomu estetycznych i emocjonalnych przeżyć kinomana do poziomu polityki zagranicznej kraju.
"bo Istniejące obecnie tendencje dążące do skłócenia wyszehradu mogą otworzyć mu drzwi do światowej kariery...."
Zadziwiająca konstatacja.
zgadzam się, zapraszam na Bloga:
http://domagalasiekultury.blog.pl/2016/01/18/do-damaszku-przez-pieklo-na-margine sie-syna-szawla-laszlo-nemesa/
Przeczytałem. Bardzo ciekawe.
Ale to nie recenzja, to właściwie ..esej! :)
Gratulacje.
Dzięki, ja również z dużą przyjemnością przeczytałem Twój tekst. Rzadko ostatnio spotykana, bardzo ładna polszczyzna, plus treść oczywiście :)
pozdrawiam, T
Może ten film nie jest dla mnie absolutną perfekcją, ale z głównymi tezami recenzji w zupełności się zgadzam. Z początku obraz przytłacza nieczęsto spotykanymi rozwiązaniami operatorskimi, potem przytłacza naturalizmem. Warto.
"Perfekcyjny pod względem zarówno wizualnym jak i dźwiękowym. "
No, właśnie. Od strony plastycznej film jest arcydziełem. Chcę to podkreślić: Arcydziełem.
Niestety, zgrzyt w tej wizji stanowi dla mnie motyw ucieczki.
Bezwzględnie pozostawiłabym całą akcję na miejscu.